piątek, 21 września 2018

Spirit week i homecoming dance

Heloł wszystkim!

Ostatnio w mojej szkole był spirit week, czyli przebieranie się codziennie w co innego. W tym roku tematem był film "Powrót do przyszłości", więc Back to the:
Wtorek: Western day,
Środa: 50s,
Czwartek: 80s,
Piątek: School spirit (czyli trzeba było ubrać coś ze szkoły).

Ogólnie wszystko fajnie, ale raczej dla ludzi którzy nie są w samorządzie. Dla mnie to był jak na razie najcięższy tydzień bo codziennie zostawaliśmy po szkole robić plakaty i dekorować wszystko. Najlepsze było, jak nauczyciele życzyli miłego 3 dniowego weekendu (bo w poniedziałek był Labor day), a my mieliśmy taki super jednodniowy,  bo w sobotę i poniedziałek byliśmy w szkole dekorować, a i tak nie starczyło nam czasu. Jak coś to nie zrobiłam zdjęcia wszystkim dekoracjom.













Szczerze,  myślałam, że większość ludzi będzie przebrana i w ogóle, a właśnie to mniejszość wzięła w tym udział. Trochę szkoda, bo naprawdę, oni nie zdają sobie sprawy, jak to fajnie jest mieć szansę zrobić coś fajnego w szkole poza nauką.
Za to w sobotę na homecoming dance było dużo więcej ludzi, niż się spodziewaliśmy.




 Te rzeczy robił host tata:




















A to dziewczyny, z którymi siedzę na lunchu


Pod koniec pojechaliśmy do IN-N-OUT na coś do jedzenia



U mnie w szkole wraz z homecoming jest takie coś jak float contest, czyli każdy rocznik robi swoją przyczepę w danym stylu. Nie potrafię tego wytłumaczyć, więc wstawię zdjęcia przyczepy juniors. Innych w sumie nie robiłam, bo widać że były robione na szybko i takie po prostu słabe. Ta juniors była na naszej przyczepie i te drewniane rzeczy zrobił host tata. Wyszło super, chociaż na tym też zeszło dużo czasu. Ogólnie tak to wygląda że się wjeżdża z tym na stadion po meczu footballu i ludzie to oglądają i wybierają najlepszą. Fajne uczucie tak jechać, kiedy jest ciemno i wszystko oświetlają te duże reflektory. Naprawdę czuć tą atmosferę.








Kiedy host tata robił te dekoracje to zazwyczaj z nim siedziałam i gadałam, czasem nawet dwie godziny i bardzo mi się to podobało, bo i on lubi gadać i ja i jakoś tak fajnie :). A kilka dni później jak staliśmy w kolejce gdzieś to powiedział, że bardzo to docenia, że lubię z nimi rozmawiać i się nie zamykam w pokoju, jak ich poprzedni exchange students. Dobre relacje przede wszystkim! Także mogę śmiało powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona ze swojej host rodziny! Jak na razie nie było czasu, kiedy bym tęskniła za Polską, za ludźmi to oczywiste, ale nie do jakiegoś mega stopnia, że aż byłoby mi przykro, bo tutaj się po prostu czuję, jak w domu. Kiedyś byliśmy w jakiejś restauracji z host siostrą, bratem i dwójką znajomych i kasjer się zapytał host mamy czy te wszystkie dzieci to jej i ona powiedziała, że tak, oprócz znajomych i mnie, ale ja to też rodzina i to było super miłe. Tak samo, kiedy rozmawiałam z Robbi o jej prawie jazdy i powiedziała, że może jeździć tylko wtedy, gdy jest z nią w samochodzie ktoś z rodziny i że ja w pewnym sensie jestem jej rodziną i to też było super. Właśnie dla takich momentów warto wyjechać na wymianę. Na początku to są dla ciebie obcy ludzie, a z czasem, jak się wszystko ułoży, to mogą być oni twoją drugą rodziną.

W niedzielę byliśmy na łódce, którą niedawno nabyliśmy (oni dalej uważają, że nie są bogaci). Było fajnie i łatwo można się opalić, więc mi się tym bardziej podobało. Host tata powiedział, że zanim wrócę do Polski to jeszcze mnie nauczy nią sterować XD






W ten sam dzień przed pokazem przyczep w szkole był taki bieg po korytarzach. To jakaś tradycja podobno i mogą biec tylko osoby, takie jak samorząd, zespół, cheerleaderki i jakieś inne określone grupy. Reszta osób siedzi w salach lub wychodzi do drzwi i to ogląda. Wszystko było takie super! Szczególnie jak śpiewali piosenkę szkoły i czuć było to, że cieszą się że do niej przynależą i mogą ją reprezentować.









Ostatnio byłam na shoppingu z host babcią, bo ona zna dużo ciekawych miejsc. Zapłaciła za wszystkie moje zakupy, oprócz butów. Bardzo mnie to zaskoczyło, bo w sumie wyszło jakieś 100$ i to bardzo miło z jej strony. Na to jak powiedziałam, że sama zapłacę zapytała, czy już obrabowałam bank, bo jak nie to ona płaci. Najbardziej jestem zadowolona z butów, bo wyszły taniej 100 zł niż w Polsce. W ogóle tutaj mają fajne promocje, na przykład w jednym sklepie kupiłam dwie pary krótkich spodenek z czego była taka okazja, że kup jedne, drugie gratis. W innym sklepie było 40% i 60% na bluzki, więc wyszły za kilka $. Jak tak myślę to nie musisz tutaj bardzo dobrze zarabiać, a dalej stać cię na przyzwoity luksus.

Ostatnio poszliśmy na część the strip na hipnozę i tam są kasyna, różne sklepy i inne rozrywki. Ta hipnoza była zajebista! I stwierdziłam, że kiedyś muszę iść na taką personalną, nie grupową. Tutaj byliśmy w małym pomieszczeniu, było około 25 ludzi i 12 zgłosiło się na środek (mogli tylko dorośli). Hipnoza zadziałała na 8 ludzi, a w połowie przestała działać na dwóch. Oni serio robili to co gość im kazał i przy okazji ten hipnozer był super śmieszny, więc dla widowni też było fajnie. Chyba nawet lepiej niż dla tych zahipnotyzowanych. Na końcu kazał nam zamknąć oczy i myśleć o różnych rzeczach i na mnie to zaczęło działać, w takim sensie, że czułam się zrelaksowana i tak fajnie spokojnie, jak nigdy. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale to jest na pewno warte spróbowania!



Te linki u góry to takie coś, że się płaci i można się przejechać nad wszystkimi.




Gość to maluje sprayem i można oglądać jak to robi.






Niedawno byliśmy w Smith Center na musicalu 'On your feet', czyli historii życia Glorii Estefan (możecie ją znać dzięki tej piosence  https://youtu.be/gbAPhbLKSzQ) i to było w bardziej komediowym stylu, więc się nie nudziliśmy.

 Ostatnio zapisałam się na test ACT, który jest potrzebny na studia tutaj. Zdaję go 27 października, dlatego mam tylko miesiąc na przygotowanie. Mój counselor powiedział, że załatwi mi go za darmo (ogólnie się płaci 60$ w szkole, a poza nawet 200$) i że będę mogła go zdawać tyle razy, ile chcę. Powiedział też, że wystarczy jeśli zrobię 10 testów próbnych i powinno być ok. Stresuję się, bo wiem, że dużo native speakerów nie wyrabia się w czasie na teście, a co dopiero ja mam powiedzieć :/. Moja koleżanka miała z niego 17 pkt, inna 14, a starsza host siostra podchodziła do niego 3 razy i jej najwyższy wynik to 22 (max pkt to 36). Jak na razie codziennie robię zadania z aplikacji Act prep i jest w miarę ok, tylko muszę poćwiczyć matematyczne słownictwo. Ostatnio dużo też czasu poświęcam na szukanie collegów i scholarships bo najczęściej deadliny są do grudnia, lub trochę później, ale chciałabym się wyrobić w czasie, bo im wcześniej zaaplikuję tym lepiej. Także to tak trochę informacji dla tych osób, które też chcą tutaj studiować.

To chyba tyle z ciekawszych rzeczy, chociaż jest ich dużo więcej, ale ciężko byłoby je wszystkie zawrzeć w jednym poście. W następnym chciałam napisać o tym, czy dla mnie tutejsze życie i szkoła jest takie, jak w filmach i trochę właśnie o szkolnym życiu.

piątek, 7 września 2018

Miesiąc - różnice między szkołą w USA, a tą w Polsce

Heloł wszystkim!

Dzisiaj mija równy miesiąc od mojego przyjazdu do Las Vegas i stwierdziłam, że to dobra okazja na posta. Szczerze nie czuję, że tyle już minęło i boję się, że cały wyjazd mi tak zleci :c. Jak na razie bardzo mi się tutaj podoba i wymiana to była chyba jedna z najlepszych decyzji, jakie mogłam podjąć. Jak czytam co teraz się dzieje na moim profilu w liceum to tak się cieszę, że mnie tam nie ma. Naprawdę, po tych kilku tygodniach w szkole tutaj nie wyobrażam sobie, jak ja tyle wytrzymałam w polskiej szkole. Może to ze mną jest coś nie tak, ale ja szkoły nigdy nie lubiłam, a teraz po raz pierwszy nie narzekam na nią codziennie. W sumie jak na razie w ogóle na nią nie narzekałam.

A na rocznicę zdecydowałam się opisać różnice między polską szkołą, a amerykańską. Na początku chcę zaznaczyć, że to będzie z mojego punktu widzenia, bo u każdego może być inaczej.


1. Początek roku szkolnego

W Polsce wszystkie szkoły zaczynają się jednego dnia, a tutaj każde hrabstwo rządzi się swoimi prawami, więc bez względu na to, że szkoły są w jednym mieście, mogą zaczynać się i kończyć w inne dni.

Do tego punktu chciałam też dodać pierwszy dzień szkoły. Nikt tutaj nie przychodzi formalnie ubrany, tylko od razu na lekcje. Większość osób wtedy miała takie małe torby pewnie tylko z jednym ołówkiem i zeszytem, ale jakby każdy już chodzi do swoich sal bez jakiegoś uroczystego rozpoczęcia.


2. Godziny lekcji

Tak jak u nas lekcje trwają wszędzie 45 minut, tak tutaj wszędzie jest inaczej i wszystko zależy od szkoły i ilości lekcji, które ma się na dzień. Dla mnie to jest trochę śmieszne, że lekcja trwa raz 53 minuty, a raz 58, tak jakby nie mogli dać do równych godzin, no ale może ma to jakiś wyższy, nieznany mi cel. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ile będą trwały moje lekcje tutaj to się trochę przeraziłam, bo ja w Polsce umierałam już po 10 min, a co dopiero przetrwać prawie godzinę... Oczywiście niepotrzebnie się bałam, bo tutaj lekcja mimo, że dłuższa to mija dużo szybciej i jeszcze nie było w przeciągu tych 3 tygodni takiej lekcji, na której umierałabym z nudów i patrzyła ciągle ile zostało do końca. Naprawdę, przez to że lekcje nie są sztywne aż chce się na nich być.


3. Wybór przedmiotów

To jest chyba coś, o czym każdy marzył. Uczyć się czegoś co cię interesuje i mieć po prostu prawdziwy wybór. Oczywiście są te obowiązkowe przedmioty, jak angielski, jeden przedmiot z Science, Social Studies i matma, ale poza tym zostaje ci kilka wolnych miejsc na przedmioty, których po prostu chcesz się uczyć. Jesteś dobry z chemii, ale biologii nie lubisz? Tutaj nie ma z tym problemu. Nie trzeba się decydować na oba na raz, jak u nas. A wiecie co jest jeszcze piękniejsze dla ludzi co tutaj mieszkają? Jeśli uczą się czegoś, co będą studiować to nawet dostają za to kredyty do uczelni, czyli tak jakby są nagradzani za naukę, czegoś co ich interesuje.

4. Nauczyciele

Relacja nauczyciel - uczeń jest taka, jaką można zobaczyć na filmach. Nie ma tego dystansu i naprawdę można normalnie z nimi pogadać. Mam wielkie szczęście, że lubię wszystkich swoich nauczycieli, bo słyszałam, że w mojej szkole jest kilka niefajnych, ale nie wiem co dla nich znaczy niefajny, bo czasami to na co oni narzekają dla nas by było po prostu super. Na przykład ostatnio zapytałam moją nauczycielkę psychologii o aplikowanie do college'y i była bardzo pomocna i nawet zaproponowała, że napisze mi list polecający, a jak napiszę essay to może go sprawdzić i poprawić! Wspominałam, że miałam z nią lekcje może z 1,5 tygodnia? Nauczyciele tutaj naprawdę poświęcają się dla uczniów i ta relacja jest zupełnie inna. Ostatnio był ''open house'' czyli dni otwarte dla rodziców, żeby porozmawiali z nauczycielami i zwiedzili szkołę. Do moich nauczycieli poszli host dziadkowie i podobno nauczyciele mnie tam pochwalili, że mnie lubią i że widzą, że się dogaduję z innymi i cieszą się, że zadaję pytania jeśli jakieś mam :D. No nie powiem, ale było mi bardzo miło.

5. Co wolno robić na lekcjach

Ten punkt dotyczy czegoś co lubię w swojej szkole. Tutaj jest po prostu więcej luzu. Na każdej lekcji można używać telefonu, słuchać muzyki i nikomu to nie przeszkadza. Przez pierwszy tydzień chowałam telefon do plecaka, bo miałam dziwne przeczucie, że zaraz ktoś się czepi co ja robię z telefonem na lekcji, ale po obserwacjach innych ludzi ostatecznie się przemogłam i teraz to już po prostu rutyna. Nawet już mam obcykane, na której lekcji go ładuję :D. Można pomyśleć, że to trochę głupie bo niektórzy ludzie nie będą słuchać co się dzieje na lekcji, ale cóż, to po prostu ich wolna wola, że będą siedzieć rok dłużej w szkole. Według mnie to jest dużo lepsze, bo nie traci się czasu na upominanie ich i nauczyciel może dotrzeć do osób, którym zależy się coś nauczyć i wydaje mi się, że dla niego też to jest lepsze rozwiązanie. Po prostu nikt nikogo nie zmusza - nie to nie - twoje życie, twoje oceny. Dzisiaj miałam test z historii i nawet dwa razy odblokowałam telefon, żeby zobaczyć powiadomienie - nauczyciel nawet nic nie powiedział, a przecież mogłam szukać odpowiedzi.

6. Testy, oceny, zadania domowe, pytanie

Jak na razie nie miałam ani jednego trudnego testu. W przeciągu 3 tygodni uczyłam się tylko 2 razy - słówka na psychologię. Zadanie miałam raz, tylko dlatego, że nie zdążyłam zrobić tego na lekcji. Nauczyciele powtarzają, że zdają sobie sprawę, że mamy też życie prywatne i chcą żeby to czas w szkole był na naukę, a po wyjściu z niej była chwila dla siebie. Jestem przez to dużo mniej zmęczona i wracam do domu bez myśli, że muszę zakuć kilka stron książki, bo jutro będzie mnie ktoś pytał. No właśnie, bo tutaj nikt nie pyta. I to jest jedna z największych zalet szkoły tutaj. Nawet kiedy nauczyciel zada pytanie to nigdy nie wyznaczy konkretnej osoby do odpowiedzi. Ten fakt sprawia, że w ogóle się nie stresuję, bo wiem że nie będę musiała iść na środek i przed wszystkimi odpowiadać w kompletnej ciszy. Co do testów to jak na razie miałam tylko takie abc i czasem coś trzeba było napisać. Bardziej tutaj liczy się to co da się zapamiętać i wyciągnąć na podstawie tekstu, niż nauka na pamięć. A co do ocen to jeśli tylko trochę się przyłożysz to możesz mieć same A, przynajmniej w mojej szkole. Fakt, że dostajesz je za prawie wszystko sprawia, że aż chce ci się to robić (na przykład mi matmę, której kiedyś nienawidziłam, a teraz mam już chyba 14 A, z czego jedno jest z testu :D). Jeśli musisz poprawić test to uczysz się tylko swoich złych odpowiedzi i wtedy tylko je poprawiasz i twoja ocena wzrośnie maksymalnie do 70%, ale przynajmniej się nie musisz uczyć wszystkiego od nowa.

7. Duch szkoły i różne wydarzenia

Szkoła trwała dopiero 3 tygodnie, a już miałam takie wydarzenia jak: senior luau, senior sunrise, spirit week i w tą sobotę homecoming dance. Było też już kilka meczy i różne warsztaty. Tutaj ciągle się coś dzieje, a u mnie szczególnie, bo bycie w samorządzie szkolnym sprawia, że jesteś bardzo zaangażowany w życie szkoły. Jest też dużo merchu szkolnego, typu koszulki, bluzy, etui na telefon, bidony itp. I ludzie to kupują i cieszą się, że należą do tej szkoły.

8. Ogłoszenia w szkole

Codziennie na drugiej lekcji oglądamy filmik z ogłoszeniami na dany dzień. Nagrywają go uczniowie, którzy się do tego zgłosili. Zawsze na końcu jest takie jakby motto szkoły i mówią: ,,Remember Spartans, C - stands for commitment, M - is for motivation, H - is for honor, and S - is for success. Today can be a great day if you choose to make it so, so make it so Spartans''. Te litery to skrót nazwy szkoły. Ogólnie niby nic takiego, ale fajnie to usłyszeć, szczególnie, że podkreśla to że jesteś częścią tej szkoły.

9. Ludzie lubią szkołę

Specjalnie o to pytałam wielu ludzi i na razie każdy mówił, że lubi tą szkołę. Kiedy im mówię, że u nas nie ma meczy footballu, ani cheerleaderek, ani homecoming to każdy się dziwi co to za szkoła XD

10. Lunch

Tego chyba nie muszę szczególnie opisywać. Po prostu jest ta dłuższa przerwa, u mnie 30 minut, na zjedzenie lunchu i pogadanie z ludźmi. W piątki zawsze puszczają jakąś muzykę, więc jest fajnie.

11. Długość dnia i ogólne odczucia

Nie wiem dlaczego tak jest, ale po prostu tutaj dzień mi strasznie szybko leci. Zaczynam o 7, kończę o 13:16 i nie wiem kiedy to mija. Czuję, jakby się chodziło z lekcji na lekcję, żeby to załatwić i mieć z głowy (nie w złym sensie) i iść do domu. Może to dlatego, że nie ma długich przerw (są 5 minutowe), lub lekcje są w taki sposób prowadzone, że po prostu leci.

12. ID

W tym roku moja szkoła zdecydowała się na wprowadzenie obowiązku noszenia ID. Mi się to nawet podoba bo to zawsze coś innego, ale ludzie tutaj tego nie lubią, w sumie nie wiem czemu. Jak zapomnisz to wziąć to drukują ci naklejkę z twoim numerem i przyklejasz ją do koszulki.

13. Dojazd do szkoły

Podoba mi się to, że szkoła zapewnia autobusy, tak żeby każdy mógł dojechać za darmo. Niektórzy narzekają na te autobusy, ale mi się tam podobają, bo są czyste i przynajmniej zawsze mogę usiąść, a nie stać 40 min w ścisku w polskiej komunikacji miejskiej.


14. Brak zeszytów

Mam tylko jeden zeszyt, do angielskiego, w którym zapisałam może 4 strony od początku szkoły. Na innych lekcjach dostajemy kserówki i jak coś notujemny to po prostu są luki w zdaniach także praktycznie nie ma pisania.


Szczerze nic więcej nie przychodzi mi teraz do głowy. Podsumowując, na razie nie znalazłam minusów tej szkoły (nie że ją gloryfikuję, tylko naprawdę jest fajnie). Powodzenia dla wszystkich, którzy teraz zaczęli rok szkolny!