środa, 12 grudnia 2018

Black Friday, Thanksgiving i Christmas Tree

Heloł wszystkim!

W piątek 23 listopada był black friday. Chciałabym móc teraz napisać o godzinach spędzonych na koczowaniu przed sklepami, albo wyrywaniu torebek, jak na promocji w Lidlu, ale niestety nie mogę. W ten jakże wyjątkowy dzień pojechaliśmy po choinkę :D. Tak więc mnie to ominęło, a nawet jeśli byśmy byli wtedy w domu to host mama powiedziała, że mogłaby mnie zawieźć do sklepu, ale sama na pewno by nie wchodziła xD. Mimo wszystko kilka dni przed black friday kupiłam sobie telefon Samsung galaxy S9+, bo mieli promocje cały tydzień. Wyszło 1000 zł taniej niż w Polsce, także uważam to za naprawdę dobrą okazję.


Po choinkę jechaliśmy kamperem 3h w jedną stronę, w takie miejsce gdzie płaci się 3$ za jedno drzewo, które samemu się wybiera. Nawet wzięliśmy ze sobą psy, więc to była całkowicie rodzinna wyprawa :D. Osobiście nie wiedziałam, że takie drzewa robią za choinki, ale ok, zawsze to coś innego xD.








Host mama i tata stawiający choinkę :D


Na tym zdjęciu jeszcze nie jest do końca udekorowana.

W czwartek 22 listopada było Thanksgiving, które spędziliśmy w domu ze znajomymi host rodziny i host dziadkami. Moja host rodzina ma taką tradycję, że po obiedzie dziewczyny robią DIY, a faceci oglądają mecz futbolu. W tym roku robiłyśmy świeczki, mikołaje, taką dekorację co się zawiesza na drzwi i choinkę z patyków, tylko im nie zrobiłam zdjęcia.




W ogóle według mnie to bardzo miłe święto, bo dużo ludzi sobie w ten dzień dziękuje za różne rzeczy. Jak już skończyliśmy to wszystko robić i każdy się gdzieś rozszedł po domu to siedziałam koło host taty i jego kolegi i w pewnym momencie coś tam żartowali z host mamy i ja też coś dopowiedziałam i host tata się śmiał, że go doskonale rozumiem i powiedział swojemu koledze, że jestem 'awesome' :D. Potem jak już wszyscy wyszli pomagałam host mamie sprzątać i jak skończyłyśmy to powiedziała, że jestem 'amazing as always', także jak to się tak połączyło to tak bardzo miło mi się zrobiło :'). Powtarzałam to już wiele razy i będę powtarzać jeszcze więcej, że mam cudowną host rodzinę i jestem im wdzięczna za wszystko. Ostatnio pojechałam z host tatą w takie miejsce, żeby zamówić togę na graduation. Ogólnie nic więcej nie chciałam oprócz tego kupować, bo pierścionek szkoły kosztuje od 200$ i wzwyż, a school jacket 400$, także bez przesady. W każdym razie kazał mi przymierzyć jakiś, żeby sprawdzić jaki mam rozmiar palca. Potem jak wypełniłam już wszystkie papiery i trzeba było zapłacić powiedział 'Merry Christmas' i zapłacił za mnie :'). A jak wyszliśmy to powiedział, że pierścionek też mi kupią tylko w innym miejscu bo ta cena jest wygórowana. No mnie ogólnie zatkało :D I dla takich momentów zdecydowanie warto wyjechać na wymianę :)

Nie pamiętam, czy już o tym pisałam, ale zanim tu przyjechałam to bałam się, że nie znajdę sobie żadnych znajomych do pogadania po szkole, takich z którymi można się tak naprawdę zaprzyjaźnić. Na szczęście się okazało, że jednak mi się udało i mam kilka osób, z którymi fajnie mi się dogaduje. Jedną z nich jest Dina, z którą jeżdżę autobusem do szkoły. Ostatnio przyszła do mnie po szkole, bo miałyśmy razem robić ''zadanie'' xD. Ale nie no, faktycznie zrobiłyśmy dużą część. Potem jak ją odprowadzałam do domu to się poczułam, jak w takim amerykańskim filmie, gdzie ludzie blisko siebie mieszkają, plus jeszcze nikogo nie było na drodze i te widoki palm i gór i w ogóle było tak ładnie :'). Kolejny moment dla którego warto wyjechać :D

Z innych przemyśleń to im dłużej tu jestem, tym bardziej nie wyobrażam sobie powrotu. Przyzwyczaiłam się, że jest tu tyle różnorodnych sklepów i restauracji, tak że mimo moich 4 miesięcy tutaj, dalej wszystkiego nie odwiedziłam. Plus mam ludzi, z którymi super się dogaduje i nie wyobrażam sobie ich zostawić. Jakoś tak przykro mi się robi jak nauczyciele przypominają, że już niedługo koniec drugiego kwartału, bo czuję jakby pierwszy był może tydzień temu :(. Pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz w moim życiu nie cieszę się, że szkoła tak szybko leci.