Heloł wszystkim!
Do tego posta zainspirował mnie wpis na blogu
Anity. Chyba to oczywiste, jeśli napiszę że nie wiem kiedy ten czas zleciał i że zostało mi tylko, jedynie i niestety 3 miesiące :(
Przed wymianą wszystko mi się strasznie dłużyło. Najpierw oczekiwanie na maila z placementem, a później na sam wyjazd. Wszystko było takie ekscytujące i to był jedyny temat, na jaki chciałam rozmawiać.
Dalej pamiętam dokładnie, co czułam kiedy dostałam informację o mojej przyszłej host rodzinie, albo kiedy pierwszy raz poszłam do szkoły tutaj. Po 7 miesiącach mam już oczywiście jakąś codzienną rutynę, mimo wszystko i tak każdy dzień jest taki, nie wiem, wyjątkowy (?). Gdybym miała znowu zadecydować, czy chcę jechać na wymianę, to bez wahania pojechałabym jeszcze raz. To jest tak niesamowite doświadczenie, że dopóki nie wyjedziesz to nie wiesz co tracisz. Poza oczywistymi korzyściami, jak na przykład swoboda w posługiwaniu się innym językiem, poznaje się nowych ludzi, z którymi kontakt utrzyma się nawet po powrocie. Tak, jak kiedyś już pisałam, jeśli uda wam się trafić na dobrą host rodzinę, to zawsze będziecie mieli kogoś bliskiego w innym kraju. Pisałam też dużo razy, że moja host rodzina jest niesamowita i mogę to pisać w każdym poście, bo taka jest prawda. Niedawno mi powiedzieli, że jeśli wrócę na studia tutaj, to na pewno mnie odwiedzą, tak jak odwiedzają swoją córkę :').
Wymiana daje też przede wszystkim możliwość odkrycia nowego sposobu życia, działania, czy myślenia. Dużo ludzi pisało, że się na niej dorasta i zgadzam się z tym w 100%. Ja w Polsce stresowałam się zadzwonić po pizzę, a tutaj dzwonię do różnych colleges z pytaniami i najczęściej rozmowa nie trwa minutę, czy dwie.
Osobiście nie byłam 'homesick' ani razu podczas wymiany. Szczerze. Życie tutaj podoba mi się tak bardzo, że przeraża mnie powrót do szarej rzeczywistości w Polsce. Tęsknię jedynie za ludźmi z Polski, no i za moim psem i świnkami morskimi. Jeszcze przed wymianą wiedziałam, że chcę wyjechać do USA na studia, czy w ogóle tutaj się przeprowadzić i ten wyjazd mnie tylko w tym upewnił. Nie wyobrażam sobie życia w Polsce. Może i jestem zbyt negatywnie nastawiona, ale tak się po prostu czuję. Podoba mi się tutaj ta codzienność, to jak ludzie się zachowują i jakie mają nastawienie do życia i do innych. Ta otwartość, kiedy poznajesz kogoś nowego, czy nawet może i sztuczne 'hi, how are you', które dostajesz w sklepie, czy nawet od kogoś na przejściu tylko dlatego, że razem czekacie na zielone światło.
Poznałam tutaj niesamowitych ludzi, z którymi na pewno utrzymam kontakt. Pamiętam, jak czytałam kiedyś blogi innych wymieńców i oni pisali, że pod koniec wymiany dostawali pytania typu, 'are you excited to go back?'. Osobiście dostałam tylko jedno takie pytanie, może przyjdzie jeszcze na nie czas, ale znacznie częściej ludzie mi mówią, że nie chcą żebym wyjeżdżała, co sprawia że jest mi jeszcze bardziej przykro, że niedługo będzie koniec mojego wyjazdu. Niektórzy mówią, że przyjadą do Polski, a niektórzy proponują zostanie nielegalnie i mieszkanie z nimi :D
Opisałam się tyle, o tym jaki wymiana ma wpływ na nas, ale chcę też dodać, że my jako osoby z innego kraju mamy wpływ na ludzi tutaj. Ostatnio moja koleżanka powiedziała mi, że dzięki mnie zaczęła dawać ludziom meaningful gifts, których przedtem nie dawała. Podobno też byłam pierwszą osobą, do której napisała list (o tym, że się cieszy, że się poznałyśmy). I dokładnie dla takich momentów warto wyjechać :)
P.S. W przyszły piątek mam prom, także niedługo znowu coś napiszę.